Z własnego doświadczenia wiem, że organizowanie podróży jest najprzyjemniejszą, ale też najbardziej męczącą czynnością. Nie wiem jak Wy, ale ja wolę kilkugodzinne opóźnienie samolotu czy odwołaną w ostatniej chwili rezerwację hotelu niż pakowanie i szukanie potrzebnych informacji w internecie, ale do rzeczy.
U mnie wszystkie wyjazdy wychodzą zawsze bardzo na spontanie, tak jak kiedyś pisałam o Londynie – mama zakomunikowała nam, że jedziemy i za tydzień już byliśmy na miejscu! Do Oslo zaprosił mnie mój dobry znajomy, o czym raczył mnie poinformować niecałe dwa tygodnie przed odlotem. Po pierwszym roku studiów nudziło się nam ze znajomymi i zaplanowaliśmy wycieczkę do Barcelony w ostatnim momencie – podobnie było zresztą z Atenami. Jedynie zaplanowałam wyjazd do Maroka, ale o tym będzie osobny wpis.
Jeśli więc planuję wyjazd, dostosowuję swoje marzenia do stanu konta. Wolę pojechać w mniej odjazdowe miejsce, które jest bliżej i mieć za co je porządnie zwiedzić, łącznie ze spróbowaniem lokalnej kuchni, niż wydać prawie całą kasę na bilety lotnicze czy autobusowe i nie mieć już na nic. Miałam okazję polecieć na kilka dni na Islandię. Bilety nie były drogie jak na Islandię, ale dla mnie to i tak było za dużo. Wybrałam za to Barcelonę i Ateny! A na Islandię przyjdzie mój czas.
Gdy już znam swój stan konta i szukam tanich lotów na stronach linii lotniczych – do skutku (czasem na świetną okazję trzeba trochę poczekać), czasami pomocne bywają specjalne wyszukiwarki lotów. Gdy już kupię bilety lotnicze, natychmiast wchodzę na Airbnb i szukam pokoju. Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam to rozwiązanie! Mogę niedrogo (co ma duże znaczenie w przypadku studenta) wybrać sobie pokój w bardziej domowych warunkach. Daje to także świetną okazję do tego, żeby poznać lokalnych ludzi i wypytać ich o to, gdzie warto iść, co zjeść i tak dalej – prawdziwa kopalnia wiedzy!
Jeśli zarezerwuję już Airbnb, sprawdzam czy mam wszystkie potrzebne dokumenty, przewidywaną pogodę i stan szafy. Szybkie pakowanie i w drogę!